Wywołana "do tablicy" przez p. Szewczyk przedstawiam moja prywatna opinie na temat:
"Szkolenie owczarków a sprawa polska"
Nie jest to temat, który można scharakteryzować jednym zdaniem - taka a nie inna sytuacja
jest według mnie złożeniem wielu przyczyn.
Na pierwszym planie postawiłabym fakt, ze dla wielu hodowców hodowanie nie jest hobby, a jest po prostu źródłem dochodu. I patrząc na to przez
pryzmat ilości zarabianych na psach pieniędzy - szkolenie jest po prostu nieopłacalne, bo zwiększa koszty. Prawda jest po prostu brutalna - tam gdzie głównym celem jest zarobek, nie ma miejsca na sentymenty w stylu myślenie o dobru rasy.
Drugim trudnym do pominięcia faktem jest sytuacja w polskim światku szkoleniowym - czyli
przesadna reklama ON-ow z linii użytkowych - co to "same się wyszkolą" - jako panaceum na
wszystkie problemy. A "eksteriery" traktowane są jako zło konieczne. Z drugiej jednak strony
"eksterierowcy" traktują szkolenie z lekceważeniem. Często słyszy się porady udzielane właścicielom gorszych eksterierowo egzemplarzy - "zawsze przecież można pieska szkolić !". A właściciel psa-reproduktora czy suki-hodowlanej, który pracowicie ćwiczy z psem doskonaląc jego umiejętności traktowany jest jako "frajer, który nie potrafi sobie
załatwić egzaminu"
Po prostu dobrze wyszkolony owczarek nie jest u nas obiektem podziwu - wręcz przeciwnie
- słyniemy z tego, ze można sprzedać do Polski reproduktora, któremu np.
powinęła się w innym kraju noga na testach czy egzaminie i wszyscy kryją nim bez opamiętania "bo co im
tam charakter". A w każdym z ościennych krajów taki pies jest po prostu "spalony" - chyba,
ze potrafi się zrehabilitować.
Podsumowując - jeżeli w przyszłości narodzi się w Polsce klub z prawdziwego zdarzenia -
na wzor SV - czy będziemy umieli z tego skorzystać? Czy po prostu większość hodowców ON-ow przerzuci się wtedy na inne rasy? Mam bowiem wrażenie, ze dlatego ten klub rodzi się u nas w takich bólach, bo po prostu zbyt mało jest osób, którym na tym naprawdę
zależy!
Joanna DOMAŃSKA
|